Joga na stronie

Joga na stronie

Matha Ayurveda Eye Hospital and Panchakarma Centre

Moja mama pasjonuje się jogą i podobnie jak mnie, ciekawi ją ajurweda, więc wielu działań, związanych z tymi dziedzinami podejmujemy się razem. Mamy zwyczaj raz w roku wyjeżdżać do Indii, żeby pogłębić naszą praktykę. Byłyśmy w Riszikesz, w północnej Kerali, a w tym roku padło na Matha Eye Hospital w Thirunantapuram, na południu Kerali.

Chciałyśmy zobaczyć jak ajurweda działa w praktyce i spróbować tej metody leczenia na sobie.

Szukam dla siebie pomocy w przeciągającej się depresji, którą leczę konwencjonalnymi metodami. Mam też bóle kręgosłupa, które potężnie utrudniają mi praktykę jogi i życie codzienne. Tymi dwoma problemami się tutaj zajęto. O szczegółach leczenia piszę w kolejnym artykule. Poniżej przedstawiam szpital, który wybrałyśmy.

Jak szukałam

Założyłam, że to ma być miejsce, w którym leczą się Indusi. Nie chciałam jechać do retreatu dla ludzi z Zachodu. Z powiewającymi białymi zasłonkami na tle morza. Zależało mi na autentyczności.

Przeszukałam Quora, gdzie jest mnóstwo porad i linków do konkretnych miejsc. Serdecznie polecam szukanie informacji właśnie tam.

Ostatecznie wybrałam Matha Eye Hospital. Co prawda w nazwie są oczy i rzeczywiście szpital specjalizuje się w ich leczeniu, ale ma w ofercie również panchkarmę i inne metody, oparte na zasadach ajurwedyjskich.

To, co mnie zachęciło to ich strona internetowa. Sformułowana bardzo konkretnie, bez prób przypodobania się pacjentom.

I co może Cię rozbawi, najbardziej spodobało mi się zdanie: Please DO NOT expect leisure, entertainment or tourism related activities.

– No! – pomyślałam sobie – Nie ma żartów. Leczą i koniec!

Poczułam, że będę miała do czynienia z ludźmi poważnymi, z misją, skupionymi na swojej pracy.

Cena również była zachęcająca. 3500 rupii za dzień. To jest około 190 zł. W tym zawarł się nocleg, posiłki, wszystkie zabiegi i lekarstwa. Bez dodatkowych opłat odebrano nas z lotniska. I zorganizowano nam wycieczkę do miasta.

Matha znaczy matka

Przed wejściem do szpitala znajduje się kapliczka, a w niej dwie figurki: Matka Boska i Dhanvantari, bóg ajurwedy. Obie postaci stoją obok siebie, nie czując dyskomfortu z powodu wzajemnej bliskości.

To, że obok siebie są Matka Boska i Dhanvantari ma znaczenie. Jak mówi szefowa szpitala, doktor Santhakumari, chodzi o połączenie dwóch jakości. Matka Boska symbolizuje miłość i oddanie pacjentom. Zresztą “matha” w języku malayalam znaczy matka. Dhanvantari symbolizuje medycynę, wiedzę, znajomość rzeczy.

Ideał leczenia to łączenie miłości i nauki. Tymi wartościami powinni kierować się lekarze i o tym ma im przypominać kapliczka, którą mijają codziennie, wchodząc na teren szpitala.

Jeśli tak podejść do medycyny, natychmiast znajduje się więcej miejsca na duchowość, na zrozumienie pacjenta i wsparcie emocjonalne.

Jedność rzeczy i ducha

W Kerali współistnieją różne religie i mieszkańcy nauczyli się czerpać z każdej to, co najlepsze oraz łączyć te tradycje w sposób, który nas może zadziwiać.

Tu widzę obrazek, podzielony na trzy sekcje, w jednej sekcji Chrystus, w drugiej Ganesza, a w trzeciej Mekka. Tam mijam namalowaną na ścianie postać Jezusa, trzymającego za rękę boginię hinduską.

W Dżajpurze jest świątynia Birla Mandir, gdzie znajdują się płaskorzeźby Buddy, bogów hinduistycznych oraz postaci z tradycji chrześcijańskiej jak Chrystus czy Mojżesz. A w Delhi świątynia wielu religii, zbudowana w kształcie lotosu.

Szefowa kliniki doktor Santhakumari jest chrześcijanką. Jak mówi: Bogowie hinduistyczni są odpowiedzialni za różne aspekty życia. My, chrześcijanie, modlimy się do jednego Boga, ale z kolei mamy świętych.

Można pójść dalej, ludzie w naszym otoczeniu też są odpowiedzialni za różne aspekty życia, dają nam coś, i w tym sensie są bogami. Mąż daje żonie bezpieczeństwo, żona daje mężowi wsparcie. To też dotyczy zwierząt. Krowa daje mleko. Pies daje towarzystwo. Wszystko w naszym otoczeniu ma pierwiastek boski.

Pamiętam jak w Riszikesz, w czasie medytacji siedziałam na zimnej posadzce, i ponieważ było mi chłodno w stopy, podłożyłam pod nie zeszyt. Mój nauczyciel, Vikal, podszedł, wyciągnął zeszyt spod stóp, ukłonił mu się i delikatnie położył obok.

Z kolei w Japonii, gdy byłam na plantacji herbaty, zatrzymaliśmy się przy postaci Buddy, wyrytej w głazie.

– W tym kamieniu żyje Bóg – powiedział Matsu, właściciel plantacji. – W każdym przedmiocie jest Bóg, kamieniu, roślinie czy czarce. Dlatego wszystkiemu należy się szacunek. I człowiekowi też się należy szacunek – dodał z uśmiechem.

Doktor Santhakumari mówi, że rzeczy są jakie są. W różnych tradycjach używamy różnych pojęć, różnie interpretujemy procesy, ale opisujemy tę samą rzeczywistość. Ciało ma skład chemiczny. My mówimy: pierwiastki. Ajurweda mówi: żywioły. Ale esencja jest ta sama.

Ja jedna jedyna, ty jeden jedyny

Ajurweda jest najstarszą nauką medyczną na świecie. To, co ją odróżnia od większości podejść to zrozumienie, że każdy jest inny i wymaga innego traktowania. Z tego wynikają indywidualne metody leczenia. Każda z nas miała własne dedykowane sobie zestawy ziół.

To się przekłada też na podejście do człowieka w ogóle. Kiedy powiedziałyśmy, że czujemy się zamknięte w jednym miejscu, ponieważ szpital jest na uboczu, zorganizowano nam wycieczkę.

Kiedy chciałyśmy ćwiczyć, przywieziono dla nas maty i przygotowano pokój.

Wspomniałam, że lubię mango. Następnego dnia w pokoju znalazłam zawinięte w gazetę owoce i nożyk.

Modlitwa przed zabiegiem

Przed każdym zabiegiem odmawiano modlitwę za powodzenie leczenia. Chwila na skupienie się i uspokojenie przed tym, co nie zawsze przyjemne.

Kiedy leżysz na golasa na łóżku do masażu i masażystka stoi nad tobą, z rękami złożonymi do modlitwy, może to nieco surrealistyczne. Ale przecież za to kocham Indie, za oczywistość łączenia tego, co duchowe i materialne.

Warunki

Matha Eye Hospital to nieduży szpital. Dwupiętrowy budynek. Pokoje proste, skromne. Niczego innego nie oczekiwałam. W pokoju stolik, a na nim dwa metalowe talerze i dwa kubki. Bez sztućców.

Pierwszego dnia dostałyśmy paczki z mydłem ziołowym, ręcznikami bawełnianymi, szczoteczką, pastą i grzebieniem.

Jak na warunki indyjskie jest tu czysto. Co dwa dni zmienia się pościel. Podłogę myje się dwa razy dziennie. Choć niewątpliwie nasz sanepid miałby uwagi. No dobrze! Nie jest to miejsce dla pedantki. Ale pokażcie mi w Indiach miejsce, które nie jest wyzwaniem dla pedantki!

W zeszłym roku w Kochi brałam udział w kursie gotowania ajurwedyjskiego. Piękna, czysta sala. W niej stanowisko do gotowania. Elegancka, wyrafinowana pani kucharka. No i stoi pani kucharka przy tymże ładnym stanowisku, gotuje sambar i ze znawstwem opowiada o tajnikach krojenia marchewki, a za panią kucharką tup tup tup, przebiega godnej wielkości szczur.

Jedz na zdrowie!

O godzinie siódmej rano podawano herbatę. Oczywiście herbatę po indyjsku, czyli domyślnie z mlekiem i cukrem. Przypominała mi czasy dzieciństwa, kiedy na mleku robił się kożuch. Jak ja tego nienawidziłam! Teraz dawno niewidziany kożuch wzbudził sentyment. Choć upodobania kulinarne się nie zmieniły.

O godzinie dziewiątej było śniadanie. Najczęściej dosy, czyli placki ryżowe z sambarem, to jest zupą na bazie soczewicy, i czatnejem kokosowym. Czasem zamiast dosy, podawano puttu lub iddli. Wszystkie potrawy opisuję w innym artykule.

O godzinie jedenastej świeżo wyciskany sok.

A o trzynastej obiad, czyli ryż, do tego chapati i sosy. Ponieważ leki przeciwdepresyjne sprzyjają tyciu, a ja nie pozostałam obojętna na ten skutek uboczny, dostawałam zamiast ryżu kaszę jaglaną.

O godzinie szesnastej była przekąska z herbatą. Owoc albo słodka kulka z mąki ryżowej i oczywiście herbata na mleku.

Kolacja o godzinie dziewiętnastej to chapati i sos z cieciorką albo fasolą.

Fakt jest taki, że uwielbiam indyjskie jedzenie. Wszystko smakowało mi tam szalenie.

Trafiłyśmy też na uroczysty obiad w stylu keralskim, który odbył się w związku z rocznicą powstania kliniki. Potrawy podawano na liściach bananowca.

Personel

Kliniką zarządza doktor Santhakumari, dojrzała piękna dama, zawsze w sari, która chętnie podejmowała rozmowy o ajurwedzie, filozofii i życiu. Doktor nazywała mnie Agni. Często w Indiach tak skracają moje imię. Agni to ogień. Jeden z nauczycieli jogi w Riszikesz, Manish, mówił na mnie Agnidżi, za co jestem mu wdzięczna. Dżi dodane do imienia wyraża szacunek. I tak to zostałam Szanownym Ogniem.

Doktor jest laureatką nagrody Best Doctor, przyznawanej przez władze Kerali. Napisała też podręcznik z dziedziny okulistyki, A textbook of Ophthalmology in Ayurveda. Jest nauczycielem akademickim od niemal trzydziestu lat.

Drugą lekarką, która się nami zajmowała była doktor Athira S. Młoda, bardzo delikatna kobieta, która zawsze miała dla nas czas.

Pielęgniarki: Simmi, Sharanya, Srikala, Shania. Drużyna S! Wszystkie serdeczne, sprawne, staranne.

Leczenie

Szczegóły leczenia opisuję w artykule Leczenie ajurwedyjskie w Matha Eye Hospital.

W klinice spędziłyśmy czternaście dni. Pierwszych siedem dni miałyśmy zabiegi przygotowujące, oparte głównie na masażach. Kolejnych siedem to bardziej wyspecjalizowane działania.

Dwa, trzy razy w ciągu dnia przychodziła lekarka z pytaniem o samopoczucie. Kilka razy dziennie dostawałyśmy różnego rodzaju specyfiki, zawsze ziołowe.

Otrzymałyśmy też porady na temat stylu życia, odpowiedniego do doszy każdej z nas, czyli właściwej nam konstytucji organizmu.

Podsumowanie

Jestem zadowolona z pobytu w klinice Matha. Czułam się z każdym dniem lepiej. Czarna chmura, wisząca nad głową, którą przywiozłam ze sobą, powoli się rozpraszała. I pod koniec pobytu miałam wrażenie lekkości. Oczywiście nie wyzdrowiałam w pełni, ale było lepiej.

Metody, które zastosowano, nie służyły bezpośrednio leczeniu depresji. A raczej oczyszczeniu, odmłodzeniu, regeneracji, przez co pośrednio miały wspomóc samoleczenie. Może to, co niezwykłe, leczy depresję? A ja czułam, że wszystko, co mnie otacza, jest niezwykłe.

Moja mama miała inne odczucia. Nie była zadowolona z zabiegów. Źle się czuła w szpitalnych pomieszczeniach. A na koniec złapała bakterię. Pojawiła się wysypka, najpierw na brzuchu, która z czasem rozszerzała się aż objęła całe ciało. Sądziłyśmy, że to alergia. Ale nie mijało i pomógł dopiero antybiotyk, który wypisał Jej lekarz w Polsce.

Nie straciłam zainteresowania ajurwedą i będę ją zgłębiać. Mama jednak zniechęciła się do ajurwedy. I na razie nie chce wracać do tematu.

Sądzę, że następnym razem wybrałabym klinikę o bardziej ogólnym profilu. Mimo, że lekarze bardzo się starali i mieli wiedzę szerszą niż ich specjalizacja, ich podstawowe zainteresowanie to oczy.

Matha Ayurveda Eye Hospital and Panchakarma Centre

Eye Hospital Road (Moongode – Meppukada Road), Moongode P O Near, Thachottukavu, Kerala 695573, Indie

https://www.mathaonline.com/